Zamieszanie wokół Wenezueli winduje dziś ceny ropy. Mając jednak na uwadze, że z Wenezueli pochodzi zaledwie 1-2 proc. światowej podaży ropy, to wzrost cen ropy bardziej wydaje się pretekstem niż faktycznym powodem do wzrostów.

Sam wzrost jednak wpisuje się w sytuację techniczną na wykresie ropy. Notowania ropy Brent, po tym jak w zeszłym tygodniu naruszyły kwietniowy dołek na 58,70 USD (zamieszanie wywołane przez cła Trumpa), teraz od tego dołka wyraźnie się odbiły, wracając jednocześnie powyżej lokalnego dołka z października 60,04 USD. To jednak jeszcze nie prowadzi do zmiany układu sił na wykresie. Wręcz przeciwnie. Ostatnie wzrosty to póki co zwykłe odbicie. Jego zasięg od góry ogranicza strefa 62,65-62,78 USD, jakie tworzy 50-dniowa średnia, linia oporu łącząc lokalne szczyty z 26 września 5 grudnia, a także półroczna linia trendu spadkowego. Stąd dopiero trwały powrót powyżej 62,78 USD, a jeszcze lepiej jeżeli on zostanie potwierdzony przez przebicie ostatniego lokalnego szczytu na 63,92 USD, będzie sygnalizował odzyskanie przez kupujących kontroli nad rynkiem.